Obudziłam się słysząc płacz
Dawida. Zerknęłam na zegarek 03:05. Liam też się obudził.
-Dobra trzeba wstać – powiedziałam
i już wstałam
-Nie idź spać ja pójdę
-Ja mogę iść
-Jesteś pewny?
-Tak,idź spać – Liam zaraz wstał i
poszedł do małego. 10 minut słyszałam jego płacz. Pomyślałam,że
nie daje sobie rady. Miałam już wstać,ale płacz ucichł. Po
chwili przyszedł.
-Śpi? - zapytałam
-Było ciężko,ale zasnął
-To dobrze – wtuliłam się ciało
Liama i zasnęłam. Obudziłam się tak sama z siebie. Mojego męża
już obok mnie nie było. Spojrzałam na zegarek 10:05. Wstałam
wzięłam ubrania na dzisiejszy dzień i poszłam do łazienki.
Umyłam się, wysuszyłam ciało,lekki makijaż i byłam gotowa.
Poszłam do pokoju Dawida. Nie było go w łóżeczku. Zbiegłam na
dół. Odetchnęłam kiedy zobaczyłam jak Liam robi śmieszne miny
do Dawida. On patrzył się na niego bardzo uważnie.
-Coś ci kochanie nie wychodzi –
powiedziałam śmiejąc się i siadając obok niego.
-Od rana próbuję go rozśmieszyć
-Może jest głodny,daj mi go –
delikatnie przekazał mi synka. Poszłam z nim na górę i nakarmiłam
go. Przy okazji zmieniłam pieluchę i przebrałam. -I już jesteś
przystojny – wzięłam go na ręce i zeszliśmy na dół. W salonie
było łóżeczko do którego delikatnie włożyłam malucha. Poszłam
do kuchni gdzie stał Payne i robił śniadanie.
-Pomóc ci? - zapytałam stając obok
niego
-Nie usiądź zaraz wszystko będzie
gotowe
-I tak ci pomogę to co mam robić?
-Jaka uparta,możesz pokroić chleb jak
tak bardzo tego chcesz uparciuchu ty mój – dał mi całusa w usta.
Uśmiechałam się. Nasze śniadanie szybko było gotowe. Jedliśmy
rozmawiając. Potem posprzątaliśmy po sobie i poszliśmy do salonu.
-Co powiesz na nasz pierwszy spacer
rodzinny? - spytał
-Jasne to ja pójdę ubrać Dawida a ty
naszykuj wózek
-Okej
-Chodź kochanie idziemy na spacerek -
wzięłam malca na ręce i poszliśmy na górę. Ubrałam go ciepło
bo było chłodno choć świeciło słońce. Muszę powoli zaczynać
przyczajać się do takiej pogody. Zeszliśmy na dół Liam już
czekał. Położyłam wygonie Dawida w wózku,przykryłam kocykiem i
dałam mu smoczek do buzi. Sama założyłam buty i płaszcz.
Wyszliśmy trzymając się za ręce. Chodziliśmy powoli.
Przyglądałam się każdemu szczegółowi,bo nigdy nie byłam w
Londynie. Było tu tak pięknie. Chodziliśmy tak dwie może trzy
godziny. Każdy się na nas patrzył i uśmiechał. Nie wiedziałam
zbytnio o co chodzi,ale okej niech się po uśmiechają.
-Pójdźmy do chłopaków –
poprosiłam
-Jasne chodźmy – Liam prowadził bo
ja nie wiedziałam gdzie oni mieszkają. Szliśmy może 20 minut
kiedy doszliśmy do pięknej willi. Weszliśmy bez pukania to znaczy
Liam otworzył nie pukając.
-Zayn to ty?! - krzyknął Niall
-Niestety to my – powiedziałam po
chwili zaraz cała trójka była koło nas i przywitali się. Mam na
myśli to,że prawie mnie udusili. Zdjęłam buty i płaszcz i
poszliśmy do salonu. Jak na nich było czysto. Dziwne,ale prawdziwe.
-Oliwia tak się cieszymy,że
postanowiłaś zamieszkać w Londynie – powiedział Harry
-Ja też choć już tęsknię za
Polską. Rozmiecie zostawiłam tam całe moje życie,wspomnienia –
powiedziałam
-Sam dobrze o tym wiem – powiedział
Niall
-Chcecie może herbaty lub kawy? -
zapytał Louis
-Herberty,ale może ci pomogę -
powiedziałam wstając
-Nie Oliwia jesteś naszym gościem
-Louis proszę cie i tak ci pomogę
-Jaka uparta no – powiedział śmiejąc
się
-Tak wiem Louis! – krzyknął Liam
-Ja to słyszałam!- krzyknęłam.
Poszliśmy razem z Tomlinsonem do kuchni. Ja wyjęłam szklanki a
Loui stawił wodę.
-Jak tam opowiadaj – powiedział
Louis. Dziwnie się na niego spojrzałam.
-O czym?
-Oj Oli jak nasz Payne spisuję się
jako mąż i ojciec jestem ciekawy – powiedział
-Aaa o to ci chodzi,jak na razie jest
wspaniale,ale wiem że wszystko do czasu.
-To znaczy?
-Zacznie chodzić na imprezy,będzie
miał dla nas mniej czasu i w ogóle
-Ejj co ty wygadujesz on nigdy czegoś
takiego nie zrobi. On jest odpowiedzialny za wszystko co robi w końcu
znam go tyle czasu. Uwierz mi będzie dobrze – przytulił mnie.
Może ma rację? Po co ja się tak przejmuję. Usłyszałam płacz
dziecka. Od razu odkleiłam się od Tomlinsona.
-Dam radę! - krzyknął Payne
-A nie mówiłem – powiedział Louis
-Może nie potrzebnie się zamartwiam
-Nie może tylko na pewno
-Teraz ty opowiadaj co u ciebie –
powiedziałam a po chwili Louis nalewał wodę na herbatę
-Nic się nie zmieniło od waszego
ślubu
-A co u Eleanor dawno z nią nie
rozmawiałam
-Wyjeżdża tak samo jak my i wraca
prawie tak samo. Często się widujemy. Wiesz chyba paluję nad czymś
bardzo poważnym
-Co takiego?
-Bardzo ją kocham i chyba się jej
oświadczę. Moja rodziną ją uwielbia a ja kocham ją
-Boże Louis to było by cudowne. Boże
– pisnęłam jak głupia i przytuliłam przyjaciela
-A co tu się dzieje? Louis już
porywasz mi żonę? - powiedział Liam trzymając na rękach śpiącego
Dawida.
-Louis chcę się...- dalej nie
powiedziałam po Loui zatkał mi buzię
-To ma być niespodzianka Oliwia
-A to to okej – powiedziałam
-O co chodzi? - dalej pytał
-Wszystko w swoim czasie kochanie –
powiedziałam podchodząc do najważniejszych osób w moim życiu.
Pocałowałam małą główkę Dawida i uśmiechnęłam się.
-A ja? - wyszeptał
-A ty co? - też szeptałam by nie
opędzić naszego aniołka
-A ja dostanę buziaka?
-W głowę?
-Oczywiście,że nie
-Ojj chodź tu – szybko go
pocałowałam,ale w usta bo to był punkt Liama. Odebrałam powoli
Dawida i włożyłam go do wózka. Bujałam go by czasem się nie
obudził. Gdy byłam na 100% pewna,że śpi. Doszłam do przyjaciół
i męża.
-Co powiecie na pizze? - zapytał Niall
wyciągając telefon
-Ja proponuję żebyśmy sami zrobili
obiad – powiedziałam
-Wcale to nie jest zły pomysł –
powiedział Harry
-No to ktoś musi mi pomóc sama go
przecież nie zrobię. Harry słyszałam,że dobrze gotujesz
-Dobra już idę
-Liam wy zerkaj do małego pewnie długo
nie pośpi
-Okej
Razem z Harry poszliśmy do kuchni.
Postanowiliśmy zrobić zapiekankę. Wyjęłam wszystkie potrzebne mi
produkty i zaczęliśmy robić obiad. Po 30 minutach wszystko było
gotowe. Zawołałam chłopaków i mogliśmy zacząć jeść.
Szczerze? Bardzo dobre nam to wyszło. Po zjedzeniu posprzątaliśmy
każdy po sobie. Nim się obejrzałam zaczęło się robić późno.
Postanowiliśmy z Liamem,że będziemy wracać. Delikatnie ubrałam
naszą pociechę. Później sama się ubrałam. Pożegnaliśmy się z
chłopakami i mogliśmy już iść. Londyn wieczorem jest taki
piękny. Szliśmy w miarę szybko bo było chłodno. Po 20 minutach
byliśmy już w domu. Przez drogę powrotną Dawid obudził się.
Poszłam z synkiem na górę ,przebrałam go w coś do spania i
ułożyłam w łóżeczku. Patrzył na mnie bardzo uważnie. Nie
chciał spać. Pomyślałam,że może jest głodny. Wzięłam go na
ręce usiadłam na fotelu i nakarmiłam. On dalej nie chciał spać.
Postanowiłam zaśpiewać mu kołysankę,którą kiedyś śpiewała
mi babcia.
Królu mój, ty śpij, ty śpij a
ja,
Królu mój, nie będę, dzisiaj spał.
Kiedyś tam, będziesz miał dorosłą duszę,
Kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jest mały jak okruszek,
Który los rzucił nam.
Skarbie mój, ty śpij, ty śpij a ja,
Skarbie mój, do snu Ci będę grał.
Kiedyś tam, będziesz spodnie miał na szelkach,
Kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak muszelka,
Którą los zesłał nam.
Królu mój, nie będę, dzisiaj spał.
Kiedyś tam, będziesz miał dorosłą duszę,
Kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jest mały jak okruszek,
Który los rzucił nam.
Skarbie mój, ty śpij, ty śpij a ja,
Skarbie mój, do snu Ci będę grał.
Kiedyś tam, będziesz spodnie miał na szelkach,
Kiedyś tam, kiedyś tam…
Ale dziś jesteś mały jak muszelka,
Którą los zesłał nam.
Kiedy skończyłam
Dawid jakimś cudem zasnął. Wstałam położyłam do go łóżeczka
pocałowałam w główkę i przykryłam kołderką. Jeszcze chwilę
popatrzyłam na niego. Nie zamykałam pokoju. Poszłam do łazienki.
Umyłam swoje zmęczone ciało a już po chwili leżałam w łóżku.
Długo nie czekałam na męża. Swoją głowę położyłam na klatce
piersiowej Liama.
-Dobranoc kochanie
– powiedział
-Dobranoc
I tak zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 50
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz